Bakemono no ko (2015)

Zostałem zmuszony, aby obejrzeć ten film. Moja siostra jest wielką fanką japońskich animacji długometrażowych. Sam jednak nie mam z nimi zbyt wiele do czynienia. Mimo wszystko jestem jej wdzięczny za to, że dopilnowała tego, abym usiadł razem z nią przed laptopem i obejrzał ,,Bakemono no ko” – animacji, która chwyciła mnie za serce i sprawiła, że śmiałem się i wylałem parę łez ze wzruszenia. 67d881dd840549b327377d26b8e67bf2Zacznijmy jednak od tego, o czym w ogóle ten film opowiada.

Jest to historia chłopca, który ucieka z domu i stara się przetrwać w wielkim mieście. Nienawidzi swojej rodziny, ludzi, wszystkiego. Mimo to, bardzo chce spotkać swojego tatę. Kiedy ucieka przed policją, trafia na przejście do drugiego świata, gdzie szybko klimatyzuje się i poznaje wiele ciekawych postaci, które pomagają mu i zapoznają go z nowym miejscem. MV5BMTc5NzU3OTczMF5BMl5BanBnXkFtZTgwNDY5Mzk2NzE@._V1_SX1777_CR0,0,1777,999_AL_Pierwszy przymiotnik nasuwający mi się do głowy, gdy przeczytam ,,Bakemono no ko”, to sympatyczne, bo taka właśnie jest ta bajka – przesympatyczna, pomimo wielu poważnych tematów, jakie porusza. Ciągłe kłótnie pomiędzy dwoma głównymi bohaterami, metaforyczność zachowań ludzkich – tych złych stron człowieka – a jednak i tak animacja ma w sobie to coś, co pozwala mi myśleć o niej jako ‚uroczej’.

Poświęcenie, wiara w siebie i swoje możliwości – można powiedzieć, że to priorytet w japońskim filmie. Jednak animacja podkreśla fakt; inni ludzie, bliscy ludzie są niesamowicie ważni w naszym życiu. Potrzebujemy wsparcia, potrzebujemy drugiej osoby. Kyuta – główny bohater – ma przed sobą ciężki wybór. Musi wybrać pomiędzy dwiema istotami, na których bardzo mu zależy. Co, jeśli możemy się domyślić, wcale nie jest takie łatwe. Nawet dla niego. Zawieje teraz truizmem, ale doceniamy ludzi dopiero wtedy, kiedy odejdą od nas. maxresdefault

Z czystym sumieniem mogą każdemu polecić tę animację. Jak już wspomniałem, nie oglądam wiele tego typu produkcji, ale jednak ,,Bakemono no ko” ma w sobie magię. Magię, która potrafi dotknąć emocji, aż trzeba to okazać, śmiejąc się lub płacząc. Mamoru Hosoda odwalił kawał dobrej roboty!

Warszawa/Jarosławiec

Mieszkam na wsi. W Krakowie byłem parę razy, ale tak naprawdę nigdy nie miałem do czynienia z ,,prawdziwym” miejskim życiem, dlatego ucieszyłem się, gdy dostałem okazję, aby zwiedzić WARSZAWĘ. Stolicę!

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

To głupie, ale jeżdżenie tramwajami i busami (takimi wypasionymi w porównaniu do tych, co są na wsiach) jest niesamowite. Dobra, może mniej przyjemne, gdy nie idzie się w nim zmieścić albo śmierdzi nie wiadomo czym, ale mimo wszystko i tak lubiłem te przejażdżki.

Druga kwestia to ludzie; czuję się jak ryba w wodze, mijając tyle nieznajomych twarzy. Poza tym, różnorodność. Ciągle zastanawiałem się, kto w jakim języku mówił i to było niesamowite. W tak wielkim mieście nieciężko olewać opinię innych osób, łatwiej jest pokazać siebie niż na wsi, gdzie każdy każdego zna albo po prostu kojarzy.

W dodatku miejsca, które zwiedziliśmy to mistrzostwo! Największe wrażenie zrobił na mnie Wilanów – pałac króla Jana III Sobieskiego. Ogrody wygrały wszystko. Niestety miałem zbyt mało czasu, abym mógł się nimi wystarczająco nacieszyć, jednak jestem pewien, że wrócę do tego uroczego miejsca.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

W tym roku miałem również okazję pojawienia się w Jarosławcu, miejscowości, która położona jest nad morzem. Nie było takich warunków, jeśli chodzi o pokoje, jak w Warszawie, ale zrekompensowała mi to odległość, jaką musiałem przejść, aby stanąć na plaży, wpatrując się w wodę i delikatnie uderzające fale.

IMG_20170518_203838

Nie miałem pojęcia, że morze zrobi na mnie takie wrażenie. Czułem się tam cudownie! Najchętniej ukradłbym jedną z łodzi i odpłynął daleko za horyzont. Musicie mi też uwierzyć na słowo, że zachody słońca to teatr najpiękniejszych kolorów na niebie. Życzę każdemu wycieczki nad polskie morze, a tym, co już tam byli, aby wracali jak najczęściej!

IMG_20170517_210933 ^A to zdjęcie z serii; klasyczna fotografia osoby, przebywającej nad morzem! 🙂

Moonlight (2016)

Już jesteśmy po ceremonii rozdania Oscarów i wiemy, że pomimo pomyłki, to właśnie ,,Moonlight” zgarnęło nagrodę za najlepszy film (poza tym również za najlepszy scenariusz adaptowany oraz nagroda dla Mahershala Ali za drugoplanową rolę w tej produkcji).21moonlight-master768,,Moonlight” opowiada historię o mężczyźnie, którego obserwujemy od najmłodszych lat. Film podzielony został na trzy akty z życia czarnoskórego człowieka.Główny bohater, Chiron, ma problemy z mamą, jest osobą wrażliwą, szuka odpowiedzi na to, kim jest, chociażby pod względem orientacji. Nie radzi sobie. Jednak poznaje Juana (Mahershala Ali)  i jego dziewczynę Teresę (Janelle Monae).

Miałem okazję widzieć ten film w kinie. Usiadłem na swoim miejscu i z niecierpliwością czekałem na niego.

Spodziewałem się zdecydowanie czegoś innego.

Nie żałuję ani grosza. Co prawda, na początku akcja dzieje się szybko, zbyt szybko.Powoduje to, że ,,Moonlight” wydaje się na początku mało atrakcyjny, a wręcz odpycha. Jednak z minuty na minutę coraz bardziej przywiązujemy się do Chirona, poznajemy go, jego nieciekawą sytuację i zaczynamy mu współczuć. Chcemy wiedzieć, co będzie dalej, co Chiron zrobi. Nie odrywamy wzroku od ekranu.

Przyznaję się bez bicia, że płakałem podczas seansu. Nie obchodzi mnie to, że momentami pachniało banałami i pewnego rodzaju sztucznością, a kamera była zbyt chaotycznie operowana – to i tak jestem pod wrażeniem i kłaniam się przez twórcami tej produkcji.

Najbardziej poruszyły mnie sceny między Chironem a jego mamą, którą zagrała fenomenalna Naomie Harris. To właśnie ta kobieta sprawiła, że stawał się coraz słabszy, że przestawał dawać sobie radę sam, że nie potrafił obronić się przed osobami, nękającymi go. Do momentu. MoonlightCzy film zasłużył na Oscara za najlepszy film roku?

Szczerze pisząc, gdzieś w środku, oglądając galę, chciałem, aby ,,Moonligh”t zostało nagrodzone, jednak wątpiłem w to. Nie ukrywam, że poczułem się minimalnie zażenowany, słysząc tytuł: ,,La la land”. To, co potem się stało, wprawiło mnie w euforię i mogę śmiało napisać, że z tegorocznych Oscarów jestem zadowolony.

 

Teoria wszystkiego (2014)

theory-of-everything-eddie-redmayne    Mimo że po ,,Dziewczynie z portretu” miałem wielką ochotę na ponowne zobaczenie Redmayne’a przed ekranem, to po ,,Teorię wszystkiego” chwyciłem dopiero rok później. Każdy powtarzał same ciepłe, pozytywne słowa wobec filmu Jamesa Marsha, a sam broniłem się przed nim rękami i nogami. Teraz, kiedy jestemzaledwie pięć minut po seansie, przyznaję, że walka z ,,Teorią wszystkiego” było wielkim błędem. Nie wiem, czy mogę napisać o nim ,,ciepłe” słowa, bo fakt, ile przelałem łez jest upokarzający, a świadomość, jak bardzo gniótł moje serce jest przygnębiające. large-10,,Teoria wszystkiego” opowiada o młodym astrofizyku – Stephenie Hawkingu. Obserwujemy jak stopniowo rozwija się jego choroba i w jaki sposób zmaga się z nią nie tylko kosmolog, a również jego żona,  Jane (Felicity Jones, która bardzo przypominała mi Alicie Vikander).

Mógłbym go zachwalać, opisywać, jaki był cudowny, jak ogromnie mnie poruszył, ale największe wrażenie zrobił na mnie właśnie Eddie. Zagrał Stephena niewyobrażalnie dobrze. Jego mimika, ruchy czy chociażby sam głos Redmayne’a sprawił, że nie potrafiłem oderwać od niego wzorku. Nie mogłem nadziwić się grze aktorskiej. To, co wyczynił w tym filmie, powaliło mnie na kolana i mógłbym prosić o więcej. Oscar zasłużony i to bezdyskusyjnie.

Zdaję sobie sprawę z tego, że jest ogrom osób, które krytykują ten film. Gdyby faktycznie zagłębić się, to można znaleźć parę błędów, ale nie chcę ich widzieć, bo przed oczami mam ostatnią scenę, kiedy Hawking mówi do Jane ,,Zobacz, co stworzyliśmy”, a z kolei następuje powrót  do samego początku poprzez ukazanie nam momentów z całego filmu. Jestem już na końcu seansu i wtedy dostaję strzał w klatkę piersiową – a raczej w moje emocje, bo do tej pory nie mogę się pozbierać – w pigułce widzę opowiedzianą historię o Hawkingu. To było piękne i niewyobrażalnie emocjonalne, dlatego nie doszukuję się błędów.

Myślę także nad sytuacją Jane. Zakochała się, wiedziała, chociaż może nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co ją czeka. Mimo to, dzielnie walczyła o życie swojego męża i to również mną poruszyło. Chciałbym, aby w przyszłości komuś bardzo zależało na tym, żebym po prostu był. Chciałbym, aby w przyszłości zależało mi na kimś tak bardzo, że nie bałbym się walczyć o tę osobę.

Ciągle zastanawiałem się, co czuł Stephen. Choroba rozwijała się, a on wolał rozwijać swoją teorię. Nie wyobrażam sobie, jakie uczucia w nim siedziały, kiedy widział syna, uczącego się gry na pianinie. To właśnie on, Stephen, powinien siedzieć obok chłopaka, a zamiast tego był tam inny mężczyzna. Niby nic nieznacząca scena, a dla mnie jedna z bardziej wzruszających.

Chciałbym więcej i więcej, ale na tę chwilę muszę ochłonąć, muszę uspokoić emocje. Przemyśleć jeszcze raz ten film i poczytać trochę więcej o Hawkingu. large-8Pisząc to, całkowicie kieruję się emocjami, które we mnie wywołała ,,Teoria wszystkiego”. Zeżarła moje racjonalne myślenie. Dawno tak bardzo nie płakałem na filmie. Bolało, gdy oglądałem, a widziałem już naprawdę dużo, to teraz czuję, że powinienem zobaczyć coś lżejszego.

Polecać, polecam, jednak współczuję osobom wyjątkowo wrażliwym i empatycznym.

Dziękuję za ten film i obiecuję sobie, że nie będę się już opierał przed produkcjami, gdzie występuje Eddie. NIGDY.

Piosenka, która stała się moim uzależnieniem i nie ma nic związanego z Teorią wszystkiego